– Mówiłam ci, że już nie umiesz się bawić – przypomniała sobie Sylwia.
Tak było, trochę mnie to zabolało. Odpowiedziałam pewnie, że wcale, że nie, że jestem mistrzynią bawienia się. Kłamałam.
Tego dnia próbowałam udowodnić sobie, że jest inaczej. W galerii handlowej wbiegłam na ruchome schody pod prąd. Były czasy, kiedy zupełnie nie obchodziło mnie godzinne opóźnienie pociągu na trasie Warszawa Centralna – Sopot Główny, bo oznaczało to jedynie dodatkową godzinę wbiegania po schodach pod prąd, tratowanie bagaży i rozpychanie się między przechodniami.