O budowaniu bomby wodorowej.

Nie znalazłam na stocku zdjęć bomby wodorowej więc wklejam zdjęcie galopującego królika

Pierwszą rzeczą, jaką robi moje dziecko po wdrapaniu się do samochodu, jest zapięcie pasów, a kolejną przechwycenie mojego telefonu i wyłączenie audiobooka/podcastu, którego słucham.

Przyjemny i kojący głos lektora zamienia zazwyczaj na Lilly Allen i piosenkę z brzydkim słowem na „F”. Zaczyna śpiewać, pomijając wszystkie brzydkie słowa oraz te, których nie zapamiętała, więc ogólnie śpiewa niewiele,. Brzmi to jakoś tak: „Uuu u uu very, very much…Cause we hate what you do and uu uuuu uuu uuu uu”.

Read More

Mam romans z Keanu, true story.

Nie mam zdjęcia Keanu, bo jest strasznie niefotogeniczny. Spotykamy się zawsze w takim domku obok wodospadu. True story.

Nie mam zdjęcia Keanu, bo jest strasznie niefotogeniczny. Spotykamy się zawsze w takim domku obok wodospadu. True story.

Mój mąż mówi, że mam nie nabijać się z niego w Internecie, bo on zacznie nabijać się ze mnie i wyciągać żenujące fakty. Bardzo bym tego nie chciała. Mógłby napisać chociażby, że ostatnio zrobiłam wspaniały obiad, makaron ze szparagami i cukinią, i kiedy jedliśmy go na tarasie w słońcu pięknie zachodzącym na pomarańczowym niebie, zaczęłam rechotać jak zarzynany prosiak, a kawałek cukinii omal nie wypadł mi nosem. Tego chciałabym uniknąć, opowiadania takich historii. Mam tu przecież wizerunek damy.

Dlatego przeredagowałam trochę wpis, który, moim zdaniem, dużo na tym zyskał, jednocześnie niewiele tracąc.

Wokół mnie kręci się traktor; wygląda zupełnie jak lokomotywa z „Tomka i przyjaciół” i jeździ po torach. Wiem, że jest traktorem, bo robi „tyr, tyr, tyr”, a nie „stuk, stuk, stuk”.

Read More

O murzynach, kozach i kosmetykach.

Ostatnio zrobiłam dużo zdjęć kóz, dlatego wpisy będą ilustrowane kozami

 

Dzisiaj akurat spaceruję po Rossmannie, bo na dworze zimno. W sklepie tłok – wszystkie podkłady i pudry sprzedają ze zniżką -50. Jestem częścią tego tłoku. Jestem częścią tłumu. Z miną eksperta staram się dobrać podkład do mojego nowego, opalonego już nieco koloru skóry.

Matka z dorosłą córką losowo pakują do koszyka produkty, jeśli ich cena nie przekracza dziesięciu złotych. Trochę już uzbierały: wiśniową szminkę, bordową kredkę do oczu, puder o barwie gnijącego ziemniaka. Teraz stoją obok mnie i wylewają na swoje dłonie olbrzymie ilości testerów w różnych odcieniach beżu.
– Ten biorę – mówi młodsza, wskazując odcień niewiele ciemniejszy od tego, który mam na twarzy.
– Ten? Będziesz się robić na Murzyna? Tak murzyńsko się wymalujesz? – odpowiada matka, poddając w wątpliwość wybór córki. 

W tym miejscu do akcji wkracza mijająca nas trzylatka. Pcha przed sobą wózek z lalką. Nagle zatrzymuje się przy nas.
– Tu, mamo! – krzyczy, wskazując półkę z podkładami. – Tu weź! Dla naszego psa weź coś!
– Co dla psa? – odpowiada matka, nie rozumiejąc. – Kosmetyki dla psa mam kupić?
– No, dla psa naszego! Pani mówiła, że to dla Murzyna, a nasz pies to Murzyn przecież.

Gen Supermatki

DSC_2182

Ilustruję wpis zdjęciami z wakacji bo nie chce mi się przeszukiwać baz darmowych zdjęć.

Może gdzieś w równoległej rzeczywistości żyje mój idealny odpowiednik. Mój klon z ekstra genem supermatki, który prawdopodobnie jedzie teraz obwodnicą i słucha z uwagą swoje dziecko.

Ja jadę i pozoruję aktywne słuchanie, to jest wtrącam: „Oojej, no co ty?”, „Naprawdę?!” we wszystkie robione przez Sylwię pauzy. Na szczęście tych pauz nie ma zbyt wielu, bo trajkocze jak najęta od pół godziny. Nie mogę się skupić. Przede mną jedzie samochód z wielkim napisem na plandece: „Skup płodów”, który bardzo mnie bawi. Moje rozbawienie wydaje mi się dość niestosowne, dlatego staram się zachowywać powagę; nie jestem w stanie wyobrazić sobie, jak mogłabym wyjaśnić dziecku przyczyny mojego rozbawienia. 

Read More

Co leci po siedemnastej?

 

ciasto i kawa

Chodzę czasem do piekarni i nie ma w tym nic szalonego ani odkrywczego. Moje zapotrzebowanie na chleb jest stałe, co nie zmienia faktu, że brak chleba zawsze okazuje się dla mnie zaskakujący. Ten codzienny proces bycia zaskakiwaną brakiem chleba stał się pewną formą rytuału.

Read More

Zaskórniaki i inne dziwadła z krainy portfela

DSC_0085

Moje dziecko ma w szkole angielski i dodatkowe zajęcia z hiszpańskiego, a ja uczę je języka ekonomii, bo tego jej w szkole nie nauczą. 

 

Sylwia jest z natury naukosceptyczna. Podobno w szkole bierze aktywny udział w zajęciach, podobno zgłasza się i wykonuje zadania. Tak przynajmniej mówią nauczyciele. Nie wiem, czy im wierzyć, bo znam moją córkę na tyle, by podejrzewać ją o mataczenie, przekupywanie wychowawców i inne nieczyste zagrywki. 

Read More

Bolesny proces informatyzacji

Moją przychodnię traktuję z nabożną czcią, dlatego teraz odczuwam pewien lęk, zupełnie jakbym miała bluźnić, obrażać świętości. Mimo wszystko jednak się odważę. Czuję silną potrzebę zrozumienia. Może podczas pisania znajdę odpowiedzi, których szukam.

Przychodnia rejonowa jest miejscem wielokrotnych cudów – przynajmniej takie mam wrażenie, bazując na swoich doświadczeniach z przeszłości.

Read More

O ludziach którzy wylogowali się z You Tube i poszli szturmować Empik.

youtube-1007076_1920Kiedy byłam w Empiku, stoczyła się za mną po schodach interpretacja Justina Bibera – pozbawiona mięśni, z pięćdziesięciokilowym nadmiarem tłuszczu. Raczej nie nazywam ludzi „toczącym się boczkiem”, ale – sami zrozumiecie…

Ten nastoletni wieprz wydawał coraz to dziwniejsze dźwięki, a akompaniowała mu dziewczynka, która prawdopodobnie była brzydszą i chudszą wersja Amy Winehouse (ale nie jestem pewna – to był ten typ, który zawsze za kimś chodzi i bije brawo; nikt nigdy nie wie, jak wygląda, bo nikt nigdy nie zwraca na niego uwagi).

 

Read More

O American dream i przereklamowanym zdrowiu psychicznym.

Prescription

Bycie przedsiębiorcą jest cudowne. Robisz, co chcesz i kiedy chcesz, chyba że leżysz na podłodze łazienki, trzymając jedną ręką muszlę toalety, zapierając się nogą o przeciwległą ścianę, i próbując odkręcić śrubę, która przytrzymuje deskę klozetową. Co trzydzieści sekund kropla lodowatej wody z rozszczelnionego zaworu kapie ci na skroń.

Jest taka książka o zarządzaniu, podobno bardzo dobra: „Leaders Eat Last” .To zły tytuł; poprawny powinien brzmieć: „Liderzy kręcą korbą węża do przetykania kanalizacji”.

Po półgodzinnej walce ze śrubami, z zaciskami i z odpływami rozwiązałam połowę problemów; do rozwiązania drugiej połowy zabrakło mi narzędzi.

Read More

Przejęzyczenie. Rozmowy o przekładzie.

Zofia Zaleska „Przejęzyczenie, rozmowy o przekładzie”

Nie znoszę „łańcuszków” i nominowania kolejnych osób do robienia dziwnych rzeczy. Nie chodzi już nawet o oblewanie się lodowatą wodą, które – pod przykrywką uświadamiania ludziom istnienia różnych ciężkich chorób – tak naprawdę pokazuje, że zapalenia płuc można nabawić się z głupoty.

Read More